Rywka Lipszyc, Dziennik z getta łódzkiego 11 IV 1944 Już jest drugi dzień wolnych świąt. A jak nam przeszły pierwsze święta?... Jak nam przeszedł seder?... Seder?... Jakże miał przejść?!... (…) Ach, jak dotkliwie dał się we znaki brak tatusia... Seder bez tatusia, ale nie tylko bez tatusia, bo w ogóle bez mężczyzn... W zeszłym roku też nie było mężczyzn, ale była przynajmniej ciocia, o, ona mogła jako tako zastąpić mężczyznę, przecież była dorosła i w ogóle o wszystkim dobrze wiedziała, a dziś?... Nawet jej nie ma... Seder odprawiła Estusia. Prawdą jest, że jak na nią to nawet bardzo ładnie, ale... ach, to „ale” jest takie smutne Boże, czy doprawdy tyle zawiniłam, że tak zostałam ukarana? W resorcie mam koleżanki, które mają ojców, ale ich ojcowie nie odprawiają im sederu, one także nie mają sederu, ale z jakiego powodu? A ja, ja przecież mogłabym mieć seder (miałam, ale...), gdyby tatuś... Och, Boże! Tak już jest na świecie!